Przejdź do głównej zawartości

Słuszne prawa mniejszości, a ekstremizm i szkody jakie powoduje.




SŁUSZNE  PRAWA  MNIEJSZOŚCI, A  EKSTREMIZM  I  SZKODY  JAKIE  POWODUJE.


Początkowo moje wersy miałam opublikować na Twitterze w formie tzw. wątku, jednak przede wszystkim z powodów praktycznych – jest o wiele łatwiej napisać długi, spójny tekst na blogu – postanowiłam zamieścić go tutaj. Tym bardziej, że sytuacja, do której się odnoszę nie przytrafia się tylko w obszarach Twittera, ale ma się z nią niewątpliwie styczność i w innych przestrzeniach.

Niniejszą publikację dedykuję środowisku #LGBT.

Przy okazji wypełniam zobowiązanie wobec użytkownika @11przykazanie tłumacząc dlaczego nie mam OBOWIĄZKU, by wspierać mniejszości, nawet gdy one próbują mnie szantażować prawami człowieka. Nim podniesie się ciśnienie oburzonym, proponuję doczytać do końca.


 



Zacznę humorystycznie, choć do śmiechu mi nie jest.

Krótkie ogólniki mają to siebie, że najczęściej są fałszywe. Tak też jest w przypadku sloganu „obowiązkiem większości jest obrona mniejszości”. Jeżeli owa mniejszość to gang seryjnych rowerowych morderców w różowych okularach i żółtych berecikach z antenką, to naturalnie nie mam żadnego obowiązku, by chronić taką mniejszość. Widać już, że sedno zasadza się na wartości, jaką dana mniejszość sobą reprezentuje, a nie na samym fakcie bycia mniejszością.

Oczywiście dyskryminowane osoby #LGBT, a nie wyrządzające krzywdy innym, podlegają temu obowiązkowi bezwzględnie.

Niestety coraz bardziej budzi się we mnie niemiłe odczucie, że z tym niewyrządzaniem krzywdy zaczyna być coraz gorzej i przynajmniej część osób ze środowiska #LGBT , choć żąda tolerancji i akceptacji dla siebie, to w drugą stronę już to nie działa.

Jak duża jest to część? O tym później.

 

Zapewne niektórzy z użytkowników Twittera już domyślają się, co jest przyczynkiem dla mojego wątku, ale tym, którzy nie wiedzą, należy się wyjaśnienie.

Wszystko zaczęło się od reakcji znanego aktywisty LGBT Barta Staszewskiego na informację o odejściu Tomasza Lisa ze stanowiska redaktora naczelnego Newsweeka



 

Wbrew temu, co fałszywie napisała inna znana aktywistka, członkini Lambdy, adwokatka Karolina Gierdal, nie chodzi o brak wyrażenia uwielbienia dla Lisa, lecz o podłą satysfakcję Staszewskiego z faktu, że Lis stracił stanowisko.



 

 Jeśli pani Gierdal nie dostrzegła czym w istocie był odruch Staszewskiego, to wypada mi współczuć, jak bardzo ma obniżony poziom percepcji, a i przyzwoitości, bo mimo zwracania jej uwagi brnęła dalej w obronę kolegi. Wpis pani Gierdal, konstatuję to ze smutkiem, był także efektem tego, co określa się instynktem stadnym, a impuls ponownie dał pan Staszewski:




Porównując wpisy proszę nie tylko zwrócić uwagę na daty – wpis pana Staszewskiego poprzedza tweet pani Gierdal, ale również na to, że „guru” Staszewskiego nie odbiega zbytnio od „ukochanego dziennikarza” pani Gierdal, a meritum jest w sumie identyczne: obwinianie i wbijanie w poczucie winy tych, którym puściły nerwy po popisie Staszewskiego.

Oczywiście pan Staszewski, tylko dlatego, że jest osobą LGBT ma prawo do niezbyt przyjemnych zachowań, ale w drugą stronę, i to w sytuacji REAKCJI na brzydką AKCJĘ pana aktywisty, to już nie działa?


Zupełnie inaczej wyglądałby wpis pani Gierdal, gdyby przyznała:

zachowanie Staszewskiego nie było w porządku, ale proszę nie uzależniać od potknięcia jednej osoby swojego stosunku do całej społeczności, która jest wystawiana w Polsce na szereg naprawdę dramatycznych sytuacji.

Można? Można. Jeśli się chce.


Tym bardziej reakcja ludzi ze środowiska, a już na pewno adwokatki, osoby przecież wykształconej i niegłupiej, jest żenująca w sytuacji, gdy pan Staszewski swe nieładne oblicze pokazał w stosunku do Tomasza Lisa, który tak odnosi się do osób #LGBT:



 

Pan Staszewski mógł przeprosić. Nie zrobił tego. Miast przeprosin dalej eskaluje. Przypiął się, choć nie minął jeszcze tydzień od poprzedniego popisu, tym razem do Donalda Tuska , który jasno zadeklarował swoje stanowisko w kwestii związków partnerskich.



 Czy Staszewski celowo prowokuje, by potem zbierać skrzętnie reakcje ludzi i dowodzić, że liberałowie są fałszywymi sojusznikami osób LGBT? O to chodzi? To jakaś akcja, by udowodnić, iż tylko lewica jest prawdziwym przyjacielem?

Staszewski chce uchodzić za apolitycznego, ale słabo mu wychodzi. Są już domysły o szykowaniu się przez niego do kariery politycznej. Na ile słuszne, czas pokaże.

 

Zdaję sobie sprawę, że nie jest miło czytać zaszczuwanym ludziom o wycofywaniu poparcia. Jednak reakcje typu „nigdy nie byli prawdziwymi sojusznikami”, „tak naprawdę nigdy nas nie popierali” i tym podobne na pewno nie są dobrą odpowiedzią, bo zamiast próby zażegnania konfliktu następuje kaskada kolejnych animozji. Tym bardziej, że agresji kierowanej od ludzi określających się jako LGBT do środowiska liberalnego, wyborców Platformy Obywatelskiej, czy szerzej Koalicji Obywatelskiej lub Tuska w Internecie jest multum.

Są aktywiści nieukrywający swej antypatii do liberałów, a są również tacy, co dyszą do Platformy Obywatelskiej i jej elektoratu nienawiścią tak straszną, że z tolerancją i akceptacją, której oczekują dla siebie, nie ma to nic wspólnego. Za to jest przykładem wręcz niebezpiecznego fanatyzmu i ekstremizmu.

 

Do aktywistów LGBT, których sensem życia na Twitterze stała się krucjata przeciwko „libkom”, jak pogardliwie lubi określać liberałów szlachetna i wrażliwa na nierówności Lewica,  należy ktoś prowadzący konto @pjotrowicz. Poziom jego wpisów jest żenująco głupi. Przykład poniżej.



 

Wśród członków Konfederacji, partii, której sympatycy i niektórzy działacze chętnie ukamienowaliby ludzi takich jak Piotr Piotrowicz, jest sporo przedsiębiorców-dorobkiewiczów, Mejza lubiący wywyższać się garniturem szytym na miarę także do liberałów nie zalicza się, jednak Piotrowicz zachowanie jakie opisuje w swoich tweetach, przypisuje a priori liberałom. Pomijam rozpisywanie się, że najprawdopodobniej wymyślił całą sytuację dla lansu.

 

I tu mam spostrzeżenie, którym się z Państwem podzielę. Znajoma stwierdziła, że to celowy tzw. trolling. Moja znajoma ma najprawdopodobniej rację. Jednak ta trollerka popłaca mu, a ilość polubień wskazuje, że to się podoba i na takie działania jest zapotrzebowanie.

Mówimy o kimś, kto w opisie przedstawia się jako aktywista ruchu LGBT. Nie wiem, czy jest to stan faktyczny, czy to tzw. konto fejkowe, by siać zamęt i niezgodę, ale pozytywna reakcja na jego wpisy jest dla mnie zastanawiająca. Jeśli tak wygląda rzeczywiście nastawienie większości społeczności LGBT, to ja nie czuję się w obowiązku wspierać tych, którzy mnie nie znoszą. Nikt nie ma prawa ode mnie wymagać, bym była masochistką, lemingiem, a tym bardziej Chrystusem, który da się ukrzyżować, czy będzie miłować nietrudzenie bijących.  I to jest moja odpowiedź tym wszystkim uważającym, że skoro dana grupa powołuje się na należne im prawa człowieka i swoją dyskryminację, będącą w Polsce faktem, to mam OBOWIĄZEK ją chronić. Nie. Mam obowiązek tylko do momentu, gdy grupa nie chce mnie zniszczyć i zadeptać.


Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jest mnóstwo anonimowych ludzi LGBT nieziejących nienawiścią do mnie, czy ogólnie do liberałów, jakaś część z nich pewnie nawet nie korzysta z Internetu, a już tym bardziej Twittera. Znam także osoby LGBT, które czynnie uczestniczą w platformie społecznościowej jaką jest Twitter, a są to osoby nieprzejawiające chorobliwej antypatii do liberałów lub PO/KO, bo same głosują na te partie. 

Niestety mam tu pewien problem. To nie ja powinnam zajmować się tymi głośnymi aktywistami robiącymi niedźwiedzią przysługę społeczności LGBT. Powinni reagować przede wszystkim sami członkowie tej grupy, by w świat nie szedł głośny, ale fałszywy przekaz, że osoby LGBT utopiłyby najchętniej znienawidzonych „libków” w łyżce wody. Takich reakcji znajduje się jednak niewiele. Ja osobiście nie trafiłam.

 

Nie widać ich za bardzo nawet w obliczu takiego fanatyzmu:



 

I tak wytwarza się obraz, że część środowiska LGBT jest skrajnie nieprzyjaźnie nastawiona do liberałów, a inna część tej grupy po prostu to toleruje i nie reaguje, czym daje przyzwolenie na tak skandaliczne zachowania.


Co ciekawe. Tego skrajnie przepełnionego nienawiścią osobnika obserwuje posłanka Anna Maria Żukowska, poseł Maciej Gdula oraz sam pan Staszewski, że o innym pewnym znanym nienawistniku w stosunku do liberałów, a piewcy lewicy nie wspomnę.




 Mocne sklejenie ruchu LGBT z Lewicą jest powszechnie znane, tak samo jak fakt, iż Lewica pragnęłaby zachować monopol na osoby LGBT i na kobiety walczące o swe prawa. Z punktu widzenia partii to zrozumiałe. Jednak dla samego środowiska może okazać się szkodliwe, gdy na dobre przylgnie do ludzi LGBT jednostronna łatka radykalnych lewicowców, agresywnie reagujących na innych z demokratycznej opozycji. I nie pomoże posiłkowanie się prawami człowieka. Nawet jeśli lżeni nie odpowiedzą otwartą wrogością, to zaczną w najlepszym przypadku obojętnieć. Takich postaw zaczyna być widocznych coraz więcej. Na razie otwarcie deklarują swoją zmianę w podejściu i spotykają się z połajankami oraz wyrzutami. Najczęściej od tych (choćby pan Staszewski), którzy sami swoim zachowaniem przyczyniają się do zobojętnienia i wzrostu niechęci. Za jakiś czas ludzie przestaną mówić wprost, co im przeszkadza, tylko bez słowa obrócą się plecami.

 

Szkoda byłoby, gdyż wszelkie badania potwierdzają wzrost akceptacji u Polaków dla praw osób LGBT, choć nie jest to wzrost lawinowy lecz powolny. Tym bardziej ostrożność w „jak cię widzą, tak cię piszą” byłaby wskazana. Zwłaszcza, gdy jako mniejszość potrzebują szerokiego poparcia, a naiwnością jest sądzić, że sama Lewica zapewni zmiany. Nie. Bez liberałów i bez pokonania PiS zmian nie będzie. Chyba, że na gorsze, a z tego co ostatnio do mnie dotarło wynika, iż ministerstwo Ziobry (znany „entuzjasta” praw ludzi LGBT) rękoma Romanowskiego z Opus Dei przygotowało projekt, który uniemożliwi przed sądami walkę o rejestrację dzieci ze związków jednopłciowych na prawach jakie mają dzieci ze związków hetero.

Jeśli ludzie zaczną obojętnieć to przywódcy innych partii nie będą mieć zupełnie interesu we wspieraniu zmian. Naprawdę przyjmijcie to ostrzeżenie.

 

W Niemczech po 16 latach od wprowadzenia związków partnerskich, w 2017 roku zalegalizowano małżeństwa jednopłciowe. Stało się to za rządów chadecji i Angeli Merkel. Naturalnie, że partie bardziej progresywne miały tu spory wpływ i wykonały ogromną pracę, ale jest naiwnością sądzić, że doszłoby do tego, gdyby odsetek popierających taką zmianę był w niemieckim społeczeństwie niewielki.

 

Poza tym w Niemczech środowisko Zielonych, czy SPD nie bazowało na konfrontacyjnej postawie, tylko próbowało koncyliacji, dyskusji, przekonywania. Zupełnie inaczej niż polska Lewica. Naprawdę zdumiewa mnie, gdy Lewica obiera tak nieefektywną strategię. Rodzi to we mnie niemiłe przypuszczenie, że wykorzystuje ludzi LGBT instrumentalnie. Podobnie, jak część samych aktywistów tego środowiska. Chyba najbardziej winien się liczyć cel, jakim jest osiągnięcie zmiany korzystnej dla dyskryminowanej grupy, a nie kto sobie przypnie do klapy order zasługi.

 

Koncyliacja zamiast konfrontacji i wiecznego wypominania Platformie. Tym bardziej głupiego, gdy za rządów SLD-PSL również nie było żadnych prób zajęcia się tematem, choć w sąsiednich Niemczech w tym czasie zalegalizowano związki partnerskie (2001 rok). Już słyszę te głosy, że Polska to nie Niemcy. Racja. I to także należy brać pod uwagę, czyli fakt o wiele większego zakonserwowania polskiego społeczeństwa. Zamiast oburzać się, strzelać focha na Kosiniaka Kamysza, którego wiejski elektorat nie należy do najbardziej postępowych, usiąść i przemyśleć w jaki sposób można pomóc PSL w przekonaniu ich wyborców, że „diabeł nie taki straszny, jak go malują” niektórzy uzurpatorzy do stawiania się w roli moralnego drogowskazu. Przede wszystkim ci odziani w sutanny.

Samemu Kosiniakowi Kamyszowi proponuję zacząć próbę przekonywania swojego elektoratu, że warto poczynić ustępstwa w sferze światopoglądowej, byle odsunąć od władzy szkodnika, który niszczy polską niwę i tych, którzy z niej żyją – rolników.

 

Na koniec słowo do moich znajomych ze środowiska LGBT. Wiem, że nie było Wam miło czytać ten tekst, ale prawdziwy przyjaciel to nie ten, który słodzi. Prawdziwy przyjaciel musi czasami powiedzieć w oczy nawet nieprzyjemną prawdę.

 

Ku przestrodze:



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozsądku pamięci żałosny rapsod - Centralny Przewał Komunikacyjny

  (Część przydatnych linków nie jest wstawiona w fabułę tekstu, ale można je odnaleźć na końcu publikacji) Tekst ten jest poświęcony odmitologizowaniu propagandy, jaka zalewa Polaków ze strony nachalnych lobbystów na rzecz budowy CPK. Jednym z wiodących propagatorów stał się niejaki Maciej Wilk, do kwietnia 2023 w zarządzie ds. operacyjnych PLL LOT, obecnie pracuje dla taniego kanadyjskiego przewoźnika Flair Airlines, który boryka się z wielkimi problemami. Wilka wpisy na Twitterze mają potężne zasięgi, ów człowiek biega po mediach, które ochoczo dają mu czas antenowy i łamy, by rozprzestrzeniał swoją wizję. Traktowany jest przez wielu jako niepodważalny ekspert od CPK, choć sam w wywiadzie dla Onetu (02.05.2024)*1 przyznał: „Nie jestem specjalistą od zarządzania lotniskami. Nigdy nie pracowałem w żadnym porcie lotniczym i szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie interesuje.” Mimo to dla rzesz stał się wybitnością od CPK, czyli jak najbardziej portu lotniczego, alfą i omegą, którego słowa

POLSKA ZJEDNOCZONA PARTIA ROZBÓJNICZA – PŁATNI ZDRAJCY, PACHOŁKI ROSJI.

  POLSKA   ZJEDNOCZONA   PARTIA   ROZBÓJNICZA – PŁATNI ZDRAJCY, PACHOŁKI ROSJI.   Kończąc drugą część tryptyku nie śledziłam na bieżąco występów medialnych Kowalskiego. Niniejszym nadrabiam, albowiem to, co ów człowiek wydobywa z siebie jest niebezpieczne i stoi w rażącej sprzeczności z polską racją stanu. W niedzielę 30 kwietnia 2023 roku na antenie TVP Janusz Kowalski zakwestionował bytność Polski w NATO i nie ma znaczenia, że zrobił to w pokrętny, niebezpośredni sposób. Gdy poseł Nowej Lewicy, Marek Dyduch, zauważył, że „Polska sama jest za słaba, aby obronić się przed Rosją” i że „naszą siłą powinna być obecność w NATO i odpowiednie tego wykorzystanie” , Janusz Kowalski odpyskował: „Nigdy więcej waszego postkomunistycznego myślenia, że Polska nie jest w stanie się obronić. Potrafimy. Polski żołnierz wierzący w Pana Boga obroni nas, tylko nie przeszkadzajcie”.   Pomijam infantylne myślenie Kowalskiego, któremu kruchta i wiara w cuda myli się z dobrem Polski i interesem pa

ŁASKA PAŃSKA NA PSTRYM KONIU JEŹDZI

  ŁASKA PAŃSKA NA PSTRYM KONIU JEŹDZI. Pan Jabłoński wezwał mnie do wskazania mu, w którym miejscu obecnie obowiązującej Konstytucji RP znajdują się przepisy, które wyłączają indywidualny akt abolicji, czyli mówiąc po ludzku, nie pozwalają Prezydentom RP na stosowanie aktu łaski wobec osób nieskazanych PRAWOMOCNYM wyrokiem sądu. Tekst ten będzie odpowiedzią na to wezwanie, które dla dużej grupy zwykłych Polaków, nawet nie prawników, nie jest już niczym nieznanym, albo niewiadomym. Na początku jednak prześledzimy wspólne całość wydarzenia z udziałem pana Jabłońskiego, gdyż jest to fenomenalny przykład, w jaki sposób zainteresowani urabianiem opinii publicznej i robieniem ludziom wody z mózgu w kontekście walki o partyjnych kolegów, przestępców Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, manipulują niezbyt rozgarniętymi odbiorcami. Pan Jabłoński znalazł na Twitterze wpis pisarza/dziennikarza (tak się ów człowiek opisuje) i zapłonął entuzjazmem niezwykłym. O ile ów pisarz może ni