Przejdź do głównej zawartości

Emigate 2.0 – Imperium kontratakuje. Rozdział II – Sędziowie Ziobry. Część pierwsza GRZECHY


Emigate 2.0 – Imperium kontratakuje.
Rozdział II – Sędziowie Ziobry
Część pierwsza
GRZECHY

19. lutego 2020 mija pół roku od wybuchu afery hejterskiej w Ministerstwie podobno Sprawiedliwości.  Pora na EmiGate 2.0 – Imperium kontratakuje, część sędziowską.

20.09.2019 Wielgucki znany jako Matka Kurka, bliski kumpel ścieku KastaWatch, pisze:
„Ci sami ludzie, którzy wieszczyli koniec PiS po śmiesznej aferze z samolotami i równie śmiesznej „Zniewolonej Emi”, teraz masturbują się przez godzinę w „kamienicy Banasia”. Dziennikarze, analitycy, socjolodzy i politolodzy. Gupki bez szkoły, wiedzy, intuicji! I żadnej refleksji”

Tak grają na nosie państwu polskiemu i obywatelom Polski najgorsze typki spod ciemnej gwiazdy. Tylko dlatego, że ich kumple teraz rządzą. Kpią i naśmiewają się z bezsiły przeciwko mafii pisowskiej, której kupiony za 500+ i inne transfery socjalne elektorat nieroztropnie powierzył rządy. To nie są śmieszne afery, jak pisze Wielgucki. Loty Kuchcińskiego, sprawa Banasia i afera trolli w ministerstwie Ziobry nie są śmieszne. Są żywym dowodem na całkowity rozkład państwa polskiego i całkowitą demoralizację elity politycznej Zjednoczonej Prawicy. Tym bardziej, że tych afer jest znacznie więcej.

W aneksie, który wkrótce zamieszczę, czytający znajdą zgromadzone przeze mnie linki  do publikacji dotyczących afery trollowiska byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka. Tam chętni będą mogli nabyć szczegółową wiedzę w tym temacie. Ja niniejszym tekstem postaram się przedstawić esencję afery. Część „Grzechy” to zbiór informacji czego dopuściła się, czymem zasmuciła i w czym zawiniła grupa skupiona wokół niego. Grupa sędziów związanych z „dobrą” zmianą Ziobry.


GRZECHY
„Ludu, mój ludu cóżem Ci uczynił,  w czymem zasmucił, albo w czym zawinił”

Nim rozpoczniecie Państwo lekturę poniższego, proponuję zapoznać z innym tekstem. To rozmowa przeprowadzona przez dziennikarkę Gazety Wyborczej, Agnieszkę Kublik, z kluczową postacią - Emilią. Ukazała się 9 września 2019 pod tytułem: „”Emi” sypie „Kastę”. Tak pod skrzydłami Ziobry oczerniano niepokornych sędziów”. Z tego wywiadu można poczuć klimat i zrozumieć, jak niecnie się zabawiała grupa Piebiaka.

Emilia, żona ziobrysty, sędziego Tomasza Szmydta, współpracowała z bohaterami tej afery. Z powodu zawirowań w życiu prywatnym, a potem pozostawiona sama sobie, postanowiła opowiedzieć o tym, czego była świadkiem i uczestnikiem. Choć zapłaciła i płaci za to straszną cenę: jest wyzywana, poniżana, straszona, szantażowana. Warto pamiętać, że dzięki niej i dzięki jej odwadze sprawa wyszła na jaw.  Los tak chciał, a może…
„Na rozstaju dróg, gdzie przydrożny Chrystus stał, zapytałem dokąd iść… frasobliwą minę miał”

PIEBIAK
19 sierpnia 2019 Onet puścił pierwszą publikację o farmie trolli w ziobrowym Ministerstwie Sprawiedliwości. Jej bohaterem jest ówczesny wiceminister w resorcie Ziobry. To początek wybuchu afery.
Publikacja pokazuje rozmowy między Emilią, a Piebiakiem. Dotyczą akcji dyskredytacji szefa Iustitii, sędziego Krystiana Markiewicza. Akcji, którą zorganizowała Emilia w porozumieniu i za przyzwoleniem Piebiaka. Anonim, w tym pełen niepotwierdzonych plotek, miał cztery strony i został rozesłany do wszystkich oddziałów Iustitii oraz samego Markiewicza. Zostało to rozprowadzone w tysiącach listów i maili.
Emilia pisze: „Pomysł mam taki. Rozesłać to anonimowo do wszystkich oddziałów Iustitii. I do samego zainteresowanego. Gazety odpadają, bo brak dowodów.”
Skąd Emilia miała dane, w tym domowy adres Markiewicza? Adres dostała od Piebiaka alias RODO – mon amour, dokumenty i plotki przekazywała w tym czasie kolejna główna postać afery – sędzia Iwaniec.

Innym wątkiem jest sprawa rzekomego nakłaniania swojej przyjaciółki do aborcji przez sędziego Markiewicza, coś co ściek KastaWatch podgrzewa systematycznie od wybuchu afery.
Fragment rozmowy między Emilią, a Piebiakiem 26 czerwca 2018:
Piebiak: „Pani Emilio, może tą aborcję to jako ostateczne rozwiązanie zastosujemy? Kuba bardzo się tego obawia”
Czego obawia się Kuba, czyli drugi czarny bohater, Jakub Iwaniec? O tym w części poświęconej temu panu.

Z tekstu Magdaleny Gałczyńskiej dowiadujemy się również, z jaką radością rozgrzebano sprawę sędziego Gąciarka, którą dzięki staraniom Emi i za całkowitą wiedzą oraz przyzwoleniem dla akcji Piebiaka, podjął pracownik TVP – Wenerski. Emi do Piebiaka: „Może wybuchnie mała afera w programie Alarm. Mam nadzieję, że nie zawiodłam”, wice Ziobry odpisuje, że „może być tylko wdzięczny za tak pięknie i z rozmachem prowadzone czynności”, a po emisji programu, gdy Emi dopytuje, czy się podobało, Piebiak pisze jej „super”, a potem, że „właśnie przesyłam Szefowi by i on się ucieszył”  (Ziobro???).
„Alarm” wypuścił materiał 25. maja 2018 roku. W programie Wenerski z internetowej naciągaczki, którą poznał w sieci sędzia Gąciarek, zrobił ofiarę, a z poszkodowanego jej ciemiężyciela. Odwracanie ról to powszechna metoda stosowana przez obecną władzę i jej propagandowe tuby.

Z tekstu o wiceministrze Piebiaku warto przypomnieć jeszcze dwa kąski. Gdy czwartego lipca 2018 roku w Gazecie Wyborczej ukazuje się wywiad z profesorem Markiewiczem Piebiak pisze do Emilii: „Plugawy wywiad GW z nim puściła. Trzeba odpłacić”, a gdy Emilia wyraża obawy związane ze swoją działalnością: „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą”, pan wiceminister sprawiedliwości, zastępca Ziobry odpowiada: „Za czynienie dobra nie wsadzamy

Z tego motto korzysta najwidoczniej i sam najwyższy Ziobro, bo do tej pory nikomu z trollowiska sędziów „dobrej” zmiany nie spadł włos z głowy. O tym w części drugiej "Państwo w państwie".
Zapewne zastanawiają się czytający, jak Emilia poznała Piebiaka. Bardzo prosto. Mąż Emilii poznał Iwańca, a potem pewnego razu w Warszawie… spotkali się wszyscy na imprezce.
Piebiaka jego gwardia trolli nazywała czule hersztem.

IWANIEC. SŁODKI KUBUŚ
Iwaniec został bohaterem wieczoru 20 sierpnia 2019, gdy Onet opublikował drugą część o farmie trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości. Iwaniec był sędzią delegowanym do resortu i prawą ręką Piebiaka. W resorcie pracował także Tomasz Szmydt. Dzięki mężowi Emi poznała Iwańca i jak opowiedziała w wywiadzie Bianki Mikołajewskiej dla OKO.press (26 sierpnia 2019) to jej mąż zorganizował spotkanie z uroczym Kubusiem: „Rozmawialiśmy, jak wykorzystać moje konto na Twitterze, o nie najgorszym zasięgu, do działań na rzecz ministerstwa, KRS i nowych sędziów. Chciałam pomóc, by mój mąż awansował i miał w końcu przyjaciół”. To sędzia Iwaniec był pierwszym opiekunem i prowadzącym Emi oraz dostawcą niezbędnych dokumentów oraz ploteczek.

Ploteczek o np. profesorze Markiewiczu, szefie Iustitii. Gdy Emi pyta: „Czemu go nie chcemy?” słodki Kubuś odpowiada: „prezes Iustitii, główny rozgrywający kasty”.  To jest proszę Państwa powód – przeciwnik nie zgadzający się z niszczeniem przez Ziobrę sądownictwa to „trzeba mu ostro doj…bać” – tak stwierdza w rozmowie cukiereczek Jakubek (stadionowy rozrabiaka, wyzywający policjantów z patrolu, za tę burdę został kilka lat temu ukarany dyscyplinarnie).

W celu „doj…bania” Kubuś podczas dysput z Emilią robi między innymi z Markiewicza alimenciarza. Przyznam, że mnie rozbawił ten fragment setnie. Krystian Markiewicz grzecznie płaci kobiecie, z którą mieszka i żyje, na ich wspólne dziecko.  Być może pan Iwaniec, choć sędzia, jest mało obyty, ale bardzo często osoby pozostające w nieformalnym związku wybierają tego typu rozwiązanie.  Do tego ploteczki o jakimś romansie sprzed lat, nim sędzia Markiewicz związał się z obecną partnerką. Jednym słowem - magiel.

Słodki Kubuś sprzedaje wreszcie Emilii informację o rzekomym namawianiu przez prezesa Iustitii jakiejś swojej partnerki do aborcji. Patrząc na skłonność Iwańca do robienia z „g” wydarzenia trzeba sobie zadać pytanie: ile w tym punkcie nadmuchał?
Słodki Kubulek wie dobrze, że to niepotwierdzona plotka. Plotka najprawdopodobniej stworzona przez samego Iwańca. Czy dlatego bronił się mocno w rozmowie z Emilią, by tej sprawy nie ruszać?
26 czerwca 2018, niedługo po północy Iwaniec konwersuje z Emi. Gdy ta dopytuje dlaczego nie ruszać sprawy, słodki Kubuś tłumaczy, że strona przeciwna również ma haki, o równie ciężkim kalibrze. Emi rozumie to, jako przyznanie, że i jakiś ziobrysta namawiał kochankę do zabiegu „nie wierzę […] W to by masz sędzia zmusił kobietę do zabójstwa dziecka” . Iwaniec z sobie właściwą galanterią odpisuje: „Kuba MS: kur…a mać, podobny” [kaliber – dop.red.]
A potem:
Kuba MS: tylko nie ma żadnych dowodow
Kuba MS: nie rozumiesz tego?
Kuba MS: żadnych
Kuba MS: a oni mają
E: To będzie walka”
Emilia oponuje, że nic nie jest takim kalibrem, jak zabójstwo dziecka:
„Nic. Ani jazda po pijaku. Ani prostytucji, ani tym podobne”.
Kuba MS: nie próbuj dawać nawet tego tematu nikomu
Kuba MS: zostawmy temat tej aborcji bez dowodów na czas prawdziwej bitwy, nie wystrzeliwujmy się na raz. Ta laska to koleżanka Ł. Uderzy w nią najbardziej. a ona dużo może powiedzieć [pisownia oryginalna]

Mamy zatem taką sytuację, że Kubulek, bez żadnych dowodów, puścił Emilii sprawę rzekomego nakłaniania do aborcji, a potem próbował w panice przyhamować kobietę, która ma traumę po stracie własnych ciąż.

I to jest cała „afera” na postawie której Schab ściga Markiewicza (o tym ściganiu będzie później), a szambo KastaWatch systematycznie, z precyzją pulsara o wysokiej częstotliwości, temat podgrzewa:  „Czy szef IUSTITII sędzia Krystian Markiewicz już wytłumaczył się z zarzutu podżegania do usunięcia nienarodzonego dziecka? Przypomnijmy to zarzut gwiazdy od @EwaIvanova i @onetpl!! Dodajmy wg naszych informacji zarzut jest poważny i prawdziwy”.

Ten tweet cytuje Emilia i pierwszego lutego 2020 odpowiada: „#kastasracz PARSZYWIE KŁAMIE!! Nie ma żadnych dowodów, że to jest prawda oprócz słów sflustrowanego Jakuba I. Ponadto ciekawe jest, że wszystko zmyśliłam, kłamię a w tym „donosie” akurat byłam wiarygodna”.
Trudno odmówić Emilii prawidłowej oceny zagrywek kloaki, a ja nie mogę się oprzeć pewnej dygresji. Odnoszę wrażenie czytając słodkiego Kubusia i KastaWatch, że są w swym charakterze bardzo podobni.

Oprócz przekazywania dokumentów, w tym z teczek personalnych sędziów, prywatnych numerów telefonów osób upupianych, pan Iwaniec na prośbę Emi steruje terminami procesów:
„Kuba masz możliwość, by sprawa w sądzie okręgowym we Włocławku trafiła na jakiś szybszy termin? I druga sprawa, by w Ostrołęce sprawa trafiła na wokandę nie za sto tysięcy lat ale szybko”,  a Kubuś na to: „Daj sygnatury akt i napisz czego obie sprawy dotyczą” (za GW tekst W. Czuchnowskiego z 29.08.2019 , "Wszystkich ich wykończymy". Jak działała tajna komórka w resorcie Ziobry")

Wreszcie sprawa konta na Twitterze @FigoFago8 , które miało należeć do Iwańca. Skąd to wiadomo? Pogłoski potwierdziła Emi, publikując fragment DM z 19.12.2018, czyli wiadomości prywatnych na Twitterze.


 
 
Pod tym artystycznym pseudonimem publikowane są takie zachwycające pasaże:
Waldek zastanawia się czy jest niezawisły i wstrzymuje się od sądzenia ludzkich spraw. Może to i lepiej? #Żurek Kaszana Parówa i Kapusta w jednym” (05.10.2018), „Waldek, nie pij tyle bo ci literki przeskakujo” (12.12.2018) – oba kieruje do sędziego Żurka
„Morawiec to najgorszy prezes w historii krk. Przekręty to jej domena. Tłuk nie sędzia żenująca postać krakowskiego półświatka sędziów” (27.01.2019) – o sędzi Beacie Morawiec.
„A co na to @Matka_Kurka ? Ten ciul Markiewicz z @JudgesSsp to jakiś dzban ?” (11.01.2019)
Poszukiwaczy mocnych wrażeń serdecznie zachęcam na OKO.press do lektury „Sędzia Jakub Iwaniec, wulgarny hejter od Piebiaka i Ziobry, jako kibic pił i lżył”.


CICHOCKI
Pierwsze wzmianki o nim w kontekście afery Piebiaka pojawiają się w prasie 21 sierpnia 2019 r. W Gazecie Wyborczej „Ludzie od Ziobry i hejtowanie sędziów. „Swoje miejsce już znam. Jestem na każde skinienie. Taka moja rola”” , a wieczorem w Onecie „Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości, cz. 3. Sędziowie organizują hejt przeciwko prezes Sądu Najwyższego”.

Sędzia Cichocki zajął miejsce prowadzącego Emilię, po jej kłótni z Iwańcem.  Nastąpiło to w lipcu 2018. Dla mnie to fundamentalna postać afery. Bez romansu, jaki nawiązał się w trakcie współpracy między Emi, a nim nie doszłoby do całej sekwencji wydarzeń, które doprowadziły w konsekwencji do decyzji Emilii o ujawnieniu kulis tego, co działo się za ministra Piebiaka w resorcie Ziobry i wśród sędziów ziobrystów na między innymi grupie Kasta na komunikatorze WhatsApp. To dzięki sędziemu Cichockiemu (oraz mężowi Tomaszowi) i ich osobistym związkom z Emi miała ona wgląd do rozmów między panami sędziami na Kaście-WhatsApp. Coś czego długo nie mogła pojąć gwiazda Twittera – pan Nawacki, prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, znany z zażartego ścigania sędziego Juszczyszyna i ulubieniec sądownictwa polskiego, któremu nie udało się zdobyć poparcia nawet 25 sędziów dla swej kandydatury do neoKRS (czym, co już dzisiaj wiadomo, pięknie przypieczętował nielegalność owego ciała).

Na Wirtualnej Polsce ukazał się 23 sierpnia 2019 artykuł „Afera w resorcie sprawiedliwości. Mamy stenogram rozmowy sędziego z „Emi””. Ten tekst rzuca bardzo ciekawe światło na strukturę psychiczną Cichockiego. Chłopak z „marginesu, biedoty[…] Jestem nieobyty towarzysko, nie mam pewności siebie, jestem dzieciakiem z biednej, wiejskiej rodziny, która nie pasuje do „wielkiego świata”” – tak pisze o sobie, a o gliwickich sędziach „to najgorsza kasta nadzwyczajna” .
Nie wiem, czy koledzy sędziowie naprawdę tak źle go traktowali, ale wiem, że najczęściej nie tyle wyższość innych, co nasze kompleksy niszczą nas od środka. To własne wewnętrzne poczucie niższości jest robakiem, który nas zżera od środka. No i chyba nie wszyscy byli tacy źli. W tej opowieści pojawia się sędzia Wojciech Hajduk, któremu ojciec studenta Cichockiego kładł podłogi. Hajduk, gdy dowiedział się, że syn jego wykonawcy studiuje prawo zaprosił młodzieńca do sądu i umożliwił praktyki.

Ten tekst pozwolił mi zrozumieć euforię, w jaką wpadł sędzia Cichocki nawiązując romans z Emilią. Poczuł się macho. Nie. Nie piszę tego złośliwie. Po prostu dowartościował się tym związkiem. To dodało mu wtedy skrzydeł i dlatego do swojej damy był tak otwarty, pokazując jej rozmowy toczone na WhatsAppie. Niestety równocześnie to poczucie niższości zrobiło z niego doskonałe narzędzie do niszczenia przeciwników, w jego mniemaniu – nadzwyczajnej kasty.
To smutne, jak nasze kompleksy są przyczyną zła, które wyrządzamy innym.

Sędzia Cichocki przejmując prowadzenie Emilii, analogicznie, jak wcześniej Iwaniec,  przekazywał jej poufne dokumenty, które nigdy nie powinny trafić do osoby postronnej. Kara dla sędziów, którzy zrobili coś złego – jak najbardziej. Tyle, że w działaniach grupy Piebiaka nie tyle chodziło o karę, co o publiczny lincz. Tego, co właśnie napisałam nie da się zanegować z jednego prostego powodu. Ziobro stworzył system, który pozwalał takie czarne owce, będące w każdym środowisku, skutecznie karać i ścigać. Ale nie. To było za mało. Należało obrzydzić społeczeństwu stan sędziowski. 

Wykorzystując pojedyncze przypadki nagłaśniać je szczując, judząc, nadmuchując, często przekłamując (alimenciarz Markiewicz), mieszając z błotem, spotwarzając wszystkich, jak leci, przypinając zasłużone i całkowicie niezasłużone łatki.
Do tego była potrzebna Emilia, do tego jest potrzebna KastaWatch, a wcześniej temu celowi służyła osławiona kampania bilbordowa, pełna przekłamań i zwykłych łgarstw. Temu dziś służy emitowany od niedawna w rządowej gadzinówce, zwanej dla niepoznaki „telewizją publiczną”, program „Kasta”.

Wyżej napisałam o grupie Piebiaka. Ta grupa nie tylko przybrała nieformalne kształty. Nie należy zapomnieć, że Ziobro zarządzeniem z dnia 10 września 2018 powołał „Zespół do spraw czynności Ministra Sprawiedliwości podejmowanych w postępowaniach dyscyplinarnych sędziów i asesorów sądowych”. W jego skład weszli: Łukasz Piebiak, jako przewodniczący, Paweł Zwolak – Dyrektor Departamentu Nadzoru Administracyjnego w MS, Dariusz Krupczak  ( sądy wojskowe), Jarosław Dudzicz, Tomasz Szmydt, Piotr Schab, Michał Lasota, Przemysław Radzik oraz Arkadiusz Cichocki. Większość z członków tego tworu jest równocześnie bohaterami afery Piebiaka. Co za zbieg okoliczności!

O rozwiązaniu zespołu po wybuchu afery powiadomił portal Gazeta.pl ówczesny rzecznik MS – Kanthak. Gazeta.pl zamieściła tę informację 28 sierpnia 2019. Jest szyderstwem niespotykanym, iż ów zespół w materiałach Ministerstwa Sprawiedliwości był opisywany, jako mający zajmować się „analizą problematyki związanej z etyką zawodową sędziów”, by wypracować katalog „dobrych praktyk, którymi sędziowie winni kierować się w pracy zawodowej i poza nią”.

Pisząc o Cichockim nie mogę pominąć pewnego wybitnie humorystycznego aspektu. Gdy Cichocki trafił do szpitala (w dniu publikacji o nim), a potem z niego w dziwnych okolicznościach „wyparował”, z wypiekami na twarzy ćwierkał o tym 03 września 2019 niezrównany „dziennikarz” śledczy Samuel Pereira. Była to reakcja na tekst "Afera hejterska. Tajemnicze zniknięcie sędziego Cichockiego" zamieszczony na RMF24.



Pereira pisze o nachodzeniu Cichockiego przez sędziów i dziennikarkę. Tymczasem z tekstu na RMF24 wynika jednoznacznie, że żadna dziennikarka nie zdążyła „najść” Cichockiego, a sędziego zapraszał sam Cichocki: „Paweł, wprost powiem, jak do dawnego kolegi. Chcesz rozmawiać o takich sprawach, to znajdź chwilę i odwiedź chorego kumpla (albo byłego kumpla)”.

Również punkt trzeci zmyślił sobie Samuel (znany pod przezwiskiem „Kłamczyński”). Odwiedziny sędziów nastąpiły w piątek 23 sierpnia 2019 po południu, zgodnie z sugestią samego Cichockiego „Będę po południu bardziej wolny. Na 14 wezwali tu konsultację zewnętrzną bo są problemy. Myślę, że tak 17-18”. Tymczasem „obrzyganie obyczajówką” nastąpiło niezależnie od rezultatu wizyty, gdyż publikacja „Faktu”, bo to o nią chodzi, ukazała się w ów piątek w papierowym wydaniu, czyli już była dostępna w sprzedaży kilka godzin przed wizytą. Nie wiem, czy Pereira ma poważne deficyty intelektualne, uniemożliwiające mu złapanie chronologii, czy też jest zwyczajnie leniwy i nie chce mu się sprawdzić. Jakby nie było to takie bzdury wypisywane przez pracownika działu informacyjnego TVP świadczą najlepiej o fatalnej kondycji tejże instytucji.

We wspomnianej korespondencji Cichocki jeszcze dodaje „Dzięki Paweł. Z tamtej strony nie zainteresował się nikt. Dobra zmiana kur…a ich mać. Mogłem Cię posłuchać wcześniej”
Po czym ten przyjaźnie nastawiony Cichocki znika w nocy z niedzieli na poniedziałek ze szpitala, a w niedzielę (25 sierpnia) tuż przed północą (godz. 23:41) na „Tysolu” (Tygodnik Solidarność) objawia się światu nowy pełnomocnik sędziego – niejaki Urbanek i zaczyna się wciskanie światu swojej wersji, zgodnej z linią i potrzebą „dobrej” zmiany.  
Opowieść mecenasa Urbanka dementuje dwa dni później (27 sierpnia) Wyborcza („Chciał sypać. Nawiązał kontakt z „Wyborczą”. Nagle zamilkł. Sędzia Cichocki boi się o życie.”).  Urbanek pomylił np. daty wizyty sędziów u cierpiącego Cichockiego i datę publikacji FAKTU –  przerobił sobie czas obu zdarzeń z 23 na 22 sierpnia. Utrzymywał również w oświadczeniu, że jego klient był pod wpływem silnych środków farmakologicznych – jak na otumanionego lekami to Cichocki zadziwiająco sprawnie w trakcie pobytu w szpitalu nawiązywał kontakty z dziennikarzami i kolegą sędzią. Zresztą sami sobie, Cichocki i jego nowy mecenas, zaprzeczają.

Jest piątek 06 września 2019. Mecenas Urbanek organizuje w Częstochowie konferencję prasową. W jej trakcie odtwarza nagranie video, na którym sędzia Cichocki zarośnięty, niechlujnie ubrany, słabowitym, monotonnym głosem opowiada historię będącą jego interpretacją wydarzeń. Relacja jest dosyć szczegółowo opisana na Polsatnews.pl „Pełnomocnik sędziego Cichockiego: rzekoma afera „farmy trolli” w MS zmanipulowanym materiałem”. I tam czytamy:

„Na nagraniu przypomina [Cichocki – dop. red.], że 21 sierpnia br. trafił do szpitala w stanie zagrożenia życia. Deklaruje, że następnego dnia uzmysłowił sobie, iż może mieć niewiele czasu na próbę ustalenia „ludzi, którzy (…) mogli sterować Emilią. Podjął kontakty z mediami, „ogólnie opowiadając o sytuacji, nie potwierdzając generalnie rewelacji  Onetu”. Napisał też do Sędziego Strumińskiego, starając się formułować informację, „jak osoba, która szuka ludzi jej przychylnych, która czuje się pozostawiona sama sobie”.

Otumaniony lekami sędzia Cichocki nie dość, że jest mocno aktywny w trakcie pobytu w szpitalu (jak na umierającego przystało) to jeszcze jego przytępiony umysł zaskakująco sprawnie radzi sobie z CELOWYM doborem środków psychologicznych, by wywołać u odbiorcy takie, a nie inne wrażenie - szukania ludzi mu przychylnych.  Brawo. Ja również jestem pod wrażeniem.

Chwilę wypada się zatrzymać jeszcze nad tym, że Cichocki będąc w szpitalu podjął kontakty z mediami „ogólnie opowiadając o sytuacji, nie potwierdzając generalnie rewelacji Onetu”.
Przed późniejszymi video-tłumaczeniami Cichockiego miała miejsce 23 sierpnia 2019 rozmowa telefoniczna z Onetem. Za zgodą rozmówcy została nagrana. Onet zrelacjonował ją 29 sierpnia 2019 „Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości. Gdzie jest sędzia Cichocki?”. 

Z tekstu przytoczę dwa fragmenty:
1. „Czy opublikowane przez Onet i inne media screeny pochodzą z pana telefonu i są autentyczne?”
„Opisy mojego telefonu wskazują na to, że mogą [screeny] pochodzić z mojego telefonu. Nie jestem w stanie potwierdzić, ani zaprzeczyć prawdziwości tych zapisów.

2. „Czy to pan porównał I prezes SN Małgorzatę Gersdorf do jamniczki?”
Wypowiedź na temat psa o imieniu Brysia jest wypowiedzią, którą pamiętam. Jest moją wypowiedzią, która padła podczas jakiejś rozmowy. Natomiast nie wiem, czy stanowi formę kompilacji. Jest wypowiedzią, za którą jest mi ogromnie wstyd, bo z prof. Gersdorf łączy mnie nie tylko bardzo daleka podległość służbowa, ale też to, że oboje jesteśmy sędziami dokładnie od 18 sierpnia 2008 r. Oboje odbieraliśmy nominacje z rąk prezydenta Lecha Kaczyńskiego.”

Sędzia Cichocki co chwilę zmienia wersje. Która jest prawdziwa? Czy sędzia Cichocki porzucił pomysł z wsypaniem wspólników po tym, jak w dziwnych okolicznościach został zabrany ze szpitala, w którym przebywał i wywieziono go w nieznane miejsce, a u jego boku pojawił się mecenas Urbanek?  O takiej możliwości świadczy jego korespondencja z Emilią (jeszcze ze szpitala):

„Trudne zadanie. Pierwszy ruch przy odejściu to zwrot materiałów i trwale zniszczenie tego co miałem. Mam dużo na Ciebie i na PS. Plus na paru sędziów w których sprawach MS kazało nam współpracować. Na wypadek przeszukania chciałem być wolnym strzelcem, bez wiedzy i kontaktów. A z czatu wyleciałem we wrześniu. Nikt ze mną nie gada. Nawet wiceprezesi z Gliwic.”
Więcej można doczytać w tekście Tomasza Skorego „Sędzia Cichocki z nieistniejącego OIOM-u pisze do Małej Emi: „Twój wątek będzie można umorzyć”.


Moje refleksje. Czytając materiały, jakie się ukazały dochodzę do wniosku, że sędzia Cichocki brał udział w nagonce na środowisko sędziów kontestujących zmiany wprowadzane przez Ziobrę i jego przybocznych, bo mu to zwyczajnie imponowało, tak, jak imponował mu romans. Podlewanie tego sosem z patriotyzmu i dobra ojczyzny to jedynie auto usprawiedliwianie. Świetna wymówka dla uwierającego gdzieś czasami sumienia.

Przyznaję, że publikacja jego nagiego zdjęcia, czy to przez Emilię na Twitterze, czy później przez FAKT daje mu pewne podstawy do czucia się ofiarą. Tyle, że te wydarzenia to skutek także i jego postępowania, a nie przyczyna nieszczęść. Wypadałoby, żeby pan Cichocki nauczył się rozgraniczać swoje krzywdy od tego, co robił innym. Tak zachowuje się dorosły człowiek.
Tym bardziej jest obłudnym robienie z siebie ofiary w kontekście publikacji choćby Onetu. Sędziowie ziobryści świetnie się bawili gnojąc ludzi, a dziś są obrażeni (i wściekli) na media, bo te śmiały nagłośnić ich działalność.

Kończąc część o Arkadiuszu Cichockim jeszcze taka drobna dygresja. 26 września 2019 roku na RMF24 pojawił się materiał audio „Jak sędzia Cichocki zabiegał u szefa KRS o posadę dla sędziego Szmydta”. To zapis dźwiękowy rozmowy telefonicznej sędziego Cichockiego z sędzią Leszkiem Mazurem – przewodniczącym neoKRS. Rozmowę nagrał Cichocki.

To pokazuje jaskrawo jakie chore relacje panują wśród sędziów „dobrej zmiany”. Nieufność jest tu chyba najmniejszym problemem. Przede wszystkim świadczy ten fakt, że na każdego zbiera się wszystkie możliwe kwity. Czasami z pewnością, by móc się w razie czego bronić. Tyle, że to właśnie dowodzi niezbicie, jaki klimat i jaki „standard” rządów wprowadził Ziobro oraz ogólnie Zjednoczona Prawica od czasu przejęcia władzy. Kwity, haki, podsłuchy.
Paranoiczna wręcz podejrzliwość nie bierze się znikąd. Jest wynikiem totalnej demoralizacji relacji międzyludzkich, która z kolei wynika z zafundowania Polsce od kilku lat przez Zjednoczoną Prawicę ciągłego stanu zagrożenia – WOJNY  TOTALNEJ.

I miły akcent na zakończenie. Na jednym ze screenów rozmów ziobrystów na WhatsApp, widać, jaki sędzia Cichocki jest uczuciowy:
„Miłość też będzie. O wielu obliczach [emotki: trzy diabełki]
Na początek wypier…. Z zawodu [uśmiechnięta emotka z sercami w oczach]”


TOMASZ  SZMYDT

Najlepszy mąż na świecie jest jednym z bohaterów trzeciej części publikacji Magdaleny Gałczyńskiej (Onet) o farmie trolli w MS. Jak się dowiadujemy z tekstu, panowie sędziowie wesoło dyskutowali sobie o pierwszej  prezes SN, Małgorzacie Gersdorf. Ze screenów wygląda (godziny wpisów), że to właśnie Szmydt zainicjował żywiołową rozmowę, rezultującą się później mało wybrednym pomysłem "pocztówkowym" jednego z uczestników pogawędek.
Sędzia Szmydt zamieszcza zdjęcie prezes Gersdorf i opatruje je eleganckim komentarzem „Radzę się spakować, pożegnać i wypier…lać”.

Również 21 sierpnia 2019 ukazuje się w Gazecie Wyborczej tekst Łukasza Woźnickiego „Afera u Ziobry. Dyrektor z KRS „ludzkim botem” szkalującym sędziów? „Nie muszę odpowiadać”.  
Tekst jest oparty w całości na tytanicznej pracy użytkownika Twittera @EreaAndrzej. Ów Andrzej w wielu tweetach odsłania powoli historię trzech kont: @TomaszekTom, @MojKrajPolska oraz @AleksanderO5. Pokazuje powiązania między nimi i ścisłe relacje z kontem  @MalaEmiE (małżonki Szmydta), co wskazuje, że mogą należeć do sędziego Tomasza. Wreszcie w jednym z wpisów zwraca uwagę na zdjęcie zamieszczone na profilu @MojKrajPolska. Wprawdzie twarz jest od dołu zasłonięta chustą, ale sędzia Szmydt i ktoś na fotografii mają identyczną, bardzo charakterystyczną fryzurę – taką fantazyjnie kozacką. Zresztą Andrzej pokazuje także inne poszlaki – bluza iksińskiego z fotki na Twitterze i bluza, w jaką ubrany jest sędzia Szmydt na zdjęciu zamieszczonym przez Emilię na Facebooku są uderzająco podobne. 

Przypomnę, że w analogiczny sposób zidentyfikowano swego czasu (mimo zasłonięcia twarzy), Jakuba Kalusa, uczestnika akcji narodowców, gdy wieszali na szubienicach portrety europosłów. Jakub Kalus pracował wtedy w Ministerstwie Sprawiedliwości. Z „wesołym szubienicznikiem” łączy trzy konta na Twitterze, o których cały czas mowa, również sympatia do środowisk nacjonalistycznych, np. do ONR. Generalnie wśród ziobrystów miłość do narodowców jest mocno reprezentatywna, a prokuratura pod rządami Ziobry, ręcznie przez niego i jego pierwszych po bogu sterowana, wykazuje się wyjątkową pobłażliwością oraz wyrozumiałością dla członków tych ruchów.

Warto również nadmienić, że Emi zamieściła 23 września 2019 wpis na Twitterze, do którego załączyła zrzuty fragmentu rozmowy na kanale prywatnym z małżonkiem występującym wtedy na portalu, jako właśnie @AleksanderO5.
Kończąc ten punkt przytaczam fragment z tekstu Woźnickiego: „Autor konta polubił lub rozpowszechniał tweety innych prawicowych trolli. We wpisach politycy opozycji byli nazywani „kretynami”, „zdrajcami i donosicielami”, „okurwiałym szambem” albo „kolejną pierdoloną kastą nadludzi”.
Rozpowszechnianie takich treści przez sędziego? O etykę sędziowską nawet by się to nie otarło. Za to o jej zupełny brak, jak najbardziej.

Opisując działania sędziego Szmydta nie można przejść obojętnie nad kolejną kwestią. Nazywam ją „najlepszy mąż na świecie”.

20 sierpnia 2019 o godz. 19:42 TVP.info zamieszcza tekst „Mąż Emilii pisze do Onetu: jest uzależniona od środków psychoaktywnych, wykorzystujecie ją” . Co ciekawe, oprócz obrzydliwego ścieku KastaWatch, i akolitów tego ścieku, jeszcze żadne inne media nie opisują problemów Emilii, a jej oświadczenie ukaże się dopiero następnego dnia. O wiele bardziej interesujące: w tym momencie brak jeszcze jakichkolwiek publikacji nawiązujących do sędziego Szmydta. Materiał Andrzeja ukaże się dopiero za godzinę, a tekst Onetu za następnych kilkanaście.

Małżonek przesłał do Onetu swój list drogą mailową. Jak w posiadanie tej korespondencji weszło TVP.info?  Krasnoludki przyniosły? Najlepszy mąż na świecie dokonał kontrolowanego przecieku?
Reasumując. Nie ruszany w tym momencie jeszcze w żaden sposób Tomaszek opluwa małżonkę, w tym zdradzając także tajemnicę medyczną (rodzaj przyjmowanego leku), a treść „uprzejmie donoszę” w cudowny sposób trafia do TVP.info.

Czy pan sędzia zrobił to ze strachu, wiedząc, że i na niego jest sporo, czy też była to przysługa dla kolegi Piebiaka?
„Jest mi bardzo przykro, że wykorzystujecie Państwo osobę w takim stanie, do politycznego ataku na Wiceministra MS Łukasza Piebiaka” – wymowne.
A jaka piękna, trącąca na kilometr fałszem „troska” o żonę – „wykorzystujecie”. Chylę już teraz czoła, choć to dopiero początek.

04 września roku pańskiego tego samego, co zwykle – 2019.
Najukochańszy mąż na świecie pisze list do redakcji Polsatu, w którym wylewa na żonę kubeł pomyj. Nie przesadzam. Łącznie z tym, że czyni ją winną utraty dwóch ciąż. Tego listu już w sieci nie ma. Polsat usunął. Zachował się artykuł w „naTemat” – „W imię interesów partii”. Sędzia Szmydt w Polsacie prał rodzinne brudy”, autorstwa Pawła Kalisza.

Najdroższa brzydsza połowa pobiegła też do programu „Punkt widzenia”, by się nad sobą poużalać, piać peany o sobie szlachetnym, niosącym dzielnie krzyż, a żonie przy okazji dołożyć kilka kolejnych kopniaczków.
Nawet, jeśli ta żona byłaby tak diaboliczna, jak ją najcudowniejszy mąż świata opisywał, to czy godzi się sędziemu w ten sposób zachowywać? Szczerze wątpię.

Oczywiście wszystkie powyższe wydarzenia nie były dla żadnego rzecznika dyscyplinarnego powodem, by wszcząć przeciwko Szmydtowi postępowanie dyscyplinarne.

Nie odmówię sobie drobnej złośliwości. Emilia to trzecia połowica (jeszcze) pana sędziego. Wszystkie były złe, a on taki ideał? Pochylając się nad okrutnym losem pana sędziego, łzy obficie spływają po mej twarzy…

Kończę temat pana Szmydta, bo każdorazowo mną wstrząsa, gdy jego zachowanie roztrząsam.
I tylko jedna myśl nie daje mi spokoju. Skąd ściek KastaWatch ma dostęp do dokumentacji medycznej Emilii? To jedynie ich czcze przechwałki, czy fakt? (Patrz: mój tekst „Z antologii dramatu trollerskiego”)


WYTRYKOWSKI. KONRAD.

Pan sędzia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (nielegalnej) jest głównym bohaterem trzeciej części tryptyku o farmie trolli w MS (21.08.2019).
Wybił się na czoło, jako inicjator pomysłu wysyłania do I Prezes Sądu Najwyższego pocztówek z pełną galanterii propozycją: „wypier…laj” (screeny w tekście M. Gałczyńskiej).

Oprócz tego dzień wcześniej, 20 sierpnia, Anna Mierzyńska na OKO.press opublikowała artykuł „Afera Piebiaka, macki Ziobry. Ujawniamy, kto jeszcze uczestniczył w akcji hejtowania sędziów”. Pani redaktor sprawdziła statystyczne powiązania ze ściekiem KastaWatch. Wynikało z nich, że najczęściej, jeśli chodzi o sędziów ziobrystów, dochodziło do relacji między KastaWatch, a kontami: Dudzicza, Nawackiego i właśnie Wytrykowskiego.

Sędzia Wytrykowski jest najwidoczniej człowiekiem o ogromnej wrażliwości, by nie rzec przewrażliwieniu na swoim punkcie, gdyż od razu zapłonął gniewem okrutnym.
Ów gniew uzewnętrznił się na stronie Sądu Najwyższego. Tak, tak. To niestandardowe. O tych forach na „forach” Sądu Najwyższego przeczytacie Państwo w drugim tekście pióra Anny Mierzyńskiej „Sędzia SN Wytrykowski żąda zdjęcia artykułu OKO.press, bo „nie hejtował”. Omawiamy. Mamy dowody”.
Z tekstu wynika, że sędzia Wytrykowski nie tylko był dopieszczany retweetami i polubieniami przez KastaWatch (na co wpływu mieć nie musiał), ale także sam i lajkował (polubienie) i powielał (tzw. retweet) wpisy ścieku KastaWatch.
Wrażliwy sędzia Wytrykowski  mimo pokazania mu jego korelacji ze ściekiem pozwał redaktor Mierzyńską za jej publikacje.

Może i pan Wytrykowski nie miał okazji poznać osobiście Emilii, ale to, że się kontaktowali wynika z publikacji prasowych jednoznacznie. Jest na przykład sprawa pomocy redakcyjnej, jakiej udzieliła Emi przy oświadczeniu Wytrykowskiego, które ukazało się na portalu wPolityce 17 kwietnia 2018 r. – „TYLKO U NAS. Prezes SA we Wrocławiu odważnie odpowiada kaście!”. Sprawa opisana między innymi przez Wojciecha Czuchnowskiego w „Co robią sędziowie od afery u Ziobry? Wypowiedzenie, zwolnienie lekarskie, oczekiwanie na przydział spraw” (30.08.2019) oraz dosyć szczegółowo na OKO.press „Sędzia Wytrykowski był bohaterem propagandowej akcji Małej Emi. Potem awansował do Sądu Najwyższego” (Bianka Mikołajewska, 31.08.2019)

Wreszcie o kontaktach między Emilią, a Wytrykowskim przez WhatsAppa opowiada tekst „Afery u Ziobry ciąg dalszy. Mamy nowe dowody ujawniające hejtera z Sądu Najwyższego” (Kublik/Czuchnowski). W nim między innymi czytamy:
„Super robota. Wiem, że naprawdę ciężko pracujesz. Zasługujesz na medal od MS. […] Uważam, że MS ma politykę medialną do dupy. Ty robisz więcej (Konrad W. do Emi – czerwiec 2018).

Z zapisów tych rozmów wynika również, ze Wytrykowski dowiedział się o ujawnieniu przez Emi w kwietniu 2018 listy pochodzącej z MSZ. Na liście figurowali polscy sędziowie, którzy pojechali do Brukseli mówić o zagrożeniu praworządności w Polsce. To posłużyło lawinie hejtu pod ich adresem i wyzwisk typu „zdrajcy”, „donosiciele”, itp. Sędziego Wytrykowskiego takie akcje, jak widać nie oburzały. Wręcz przeciwnie. Pomoc Emilii w „polityce medialnej” cenił wysoko.

O panu Wytrykowskim warto nadmienić jeszcze dwie rzeczy.

1. Bez wyjątku wszyscy uczestnicy afery Piebiaka swe zawrotne kariery zawdzięczają Ziobrze, ale Wytrykowski jest tu gwiazdą lśniącą na owym firmamencie blaskiem najjaśniejszym. W półtora roku awansował z sędziego Sądu Rejonowego w Legnicy aż do Sądu Najwyższego (Izba Dyscyplinarna). To się nazywa kariera! Dla głodnych wiedzy: „Sędzia Wytrykowski: ekspresowa kariera pod skrzydłami Ziobry. W półtora roku z rejonówki do Sądu Najwyższego” (Jacek Harłukowicz, Gazeta Wyborcza).

W owej izbie SN  11 grudnia 2019 był np. w składzie, który wyznaczył kolejny termin rozprawy
sędziego Jacka Szeremety. Powód: zmiana obrońcy. Ów sędzia będzie dalej pobierać w najlepsze 50% uposażenia. O tym panu piszę niemal w każdym tekście. Mimo, że w czerwcu 2018 roku zapadł prawomocny wyrok w spawie karnej, jakoś w jego przypadku tryby mielą wyjątkowo powoli i wydalenie z zawodu przeciąga się w nieskończoność. Za panem wstawiał się między innymi „żelazny” Radzik, a wieść gminna niesie, że ów sędzia, w niekończącym się stanie zawieszenia, jest zblatowany z „dobrą” zmianą.

2. Krzysztof Michałowski na Twitterze (28.08.2019) pokazał wpis, jaki Wytrykowski popełnił w księdze wyłożonej w SN z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości (listopad 2018).
„Sądowi Najwyższemu życzę końca okresu pogardy, pychy i samowoli”.

Bez komentarza.


OPISANE POWYŻEJ OSOBY TO NAJWAŻNIEJSZE OSOBISTOŚCI AFERY PIEBIAKA, ALE NIE WSZYSTKIE.


Członek neoKRS, sędzia Rafał Puchalski pomagał Emi przy redakcji paszkwila na szefa Iustitii. Tak. Tego paszkwila, który zawierał plotkę o rzekomym nakłanianiu partnerki do aborcji. („Jak członek Komisji Etyki KRS pomagał „małej Emi” zredagować e-mail z paszkwilem na szefa „Iustitii”” – Onet).

Z kolei rzecznik prasowy neoKRS, Maciej Mitera, instruował Emilię, jak ma w sieci dopomagać w „prawidłowej” narracji o, do niedawna, jednej z największych tajemnic Rzeczpospolitej – listach poparcia dla kandydatów do neoKRS. Emilia pytała go na przykład jak odpowiadać na zarzut, że jeden sędzia poparł kilku kandydatów, zwłaszcza, gdy popierający pracuje na delegacji w MS. Mitera doradził: „Obdarzam zaufaniem ludzi odpowiedzialnych i przyzwoitych”. Emilia była też dla rzecznika Mitery, niczym agent dbający o karierę aktora, tyle że nie obsadzała go w filmach, tylko organizowała wizyty w mediach, między innymi u Rachonia albo Pereiry.

Ta współpraca nie przebiegała jednostronnie. Gdy najlepszy małżonek świata, Tomasz Szmydt, aspirował do ciepłej posadki w administracji neoKRS, a pojawiły się obawy, że sędzia Johann może czynić problemy, Mitera zapewnił: „będzie ok”. Te wzajemne relacje opisała Magdalena Gałczyńska -„Mitera pisał hejterce, jak tłumaczyć niejasności dot. list poparcia do KRS”.

Co ciekawe. Mitera nie zaprzecza ani kontaktom z Emi, ani opisanym w artykule faktom, ani autentyczności rozmów. Jedynie inaczej wszystko interpretuje, to ona się do niego „przykleiła”, etc. Pan Mitera dał się już poznać, jako sprawny lawirant. Ostatnio, po ujawnieniu wreszcie list poparcia do neoKRS, w tym jego listy, jest mocno śmiesznie. Pół roku temu, we wrześniu, w „Rozmowie Piaseckiego” twierdził „pod moją listą poparcia do KRS było jedno nazwisko z ministerstwa sprawiedliwości”. Dzisiaj już wiadomo, że nazwisk sędziów z MS jest na jego liście znacznie więcej, bo około dwudziestu (za @Bartek_Star, tweet z 15.02.2020).

Innych sędziów „dobrozmiennych” poznajemy z trzeciej części  tryptyku na Onecie oraz z „Tak spiskuje „Kasta” Ziobry. Oczernianie sędziów planowała na długo przed „Emi” (Gazeta Wyborcza, autorzy: Ivanova, Czuchnowski, Woźnicki).

Te publikacje dają nam okazję, by zanurzyć się odrobinę w niepowtarzalny klimacik, jaki panował w grupie „Kasta” prowadzonej na WhatsApp. Prócz czterech głównych bohaterów konwersowali tam przemiło między innymi członkowie neoKRS - DrajewiczDudzicz i Nawacki oraz zastępcy głównego rzecznika dyscyplinarnego sędziów – Lasota i Radzik.

RADZIK, naczelny etyk sędziów Rzeczpospolitej, jest autorem takich przesympatycznych komentarzy:
„Małpa na mównicy”, „Szkoda życia na panią pierdu pierdu”, „Ona chyba nie z rycerskich Gersdorfów” (o I Prezes SN).
Napisał też:
„Czyli my z Michałem to kastowi rzeźnicy
Będzie jatka, oj będzie”

Przez pryzmat wręcz jego amoku w ściganiu sędziów, którzy chcą pozostać sędziami, a nie wydmuszkami wyssanymi przez Ziobrę, BARDZO WYMOWNE.


DUDZICZ – kwintesencja apolityczności.

Gdy Piebiak nadaje:
„Pozdrawiam z sali obrad z centrum awantury o sądownictwo. Trzymajcie kciuki [emota: żółwik]”,
Jarosław zakrzykuje: „Trzymamy mocno [trzy żółwiki] Niech szlag jasny trafi kastę!”, potem dodaje „Zaraz poleje się gnojówka”. Wpisy Dudzicza padają po niezwykle efektownych komentarzach słodkiego Kubusia Iwańca: „oglądam, nitras znów naćpany”, „szczerba się okleił”

Opisując Dudzicza nie można zapomnieć o innej sprawie, która wyszła w trakcie apogeum afery. Została przedstawiona przez Wojciecha Czuchnowskiego i Antoniego Kowalskiego („Jarosław Dudzicz, sędzia „dobrej zmiany”, o Żydach: „Podły, parszywy naród”’).
Od 2015 prokuratura prowadzi sprawę, i jakoś nie może skończyć, w sprawie antysemickich wpisów konta „jorry123”. Śledczy ustalili, że to Dudzicz.

Próbki twórczości: „podły, parszywy naród, nic im się nie należy” (o Żydach), „żydowscy i niemieccy kłamcy przeciwko Polsce i Polakom… to dopiero iście szatański tandem”, „ciężkich robót i więzienia za zdradę Polski” (życzenia dla Jacka Żakowskiego), „no i co z tego? Przynajmniej nie będzie już szczuł i straszył PiS-em” (kondolencje po śmierci prof. Edmunda Wnuka-Lipińskiego).

NAWACKI - ksywka doktor DRE

cytuje wpis Drajewicza, w którym Drajewicz zamieszcza publikację Rzeczpospolitej, autorstwa sędzi Anety Łazarskiej o tytule „Pokusa awansu kruszy solidarność sędziów”.
Komentarz Nawackiego:  „Jakie kruszy? My jesteśmy solidarni

Te jawne kpiny są bardzo w stylu Nawackiego. To istotna kwestia. Gdyby miały być owe screeny fałszywkami to autor nie tylko stworzył jakieś dialogi, ale dialogi doskonale oddające bardzo charakterystyczne cechy zachowania Nawackiego. Zresztą nie tylko jego – chamstwo Iwańca w tych „dysputach” również ładnie widać.

Powyższy komentarz Nawackiego jest interesujący również z innego powodu. Pokazuje, jak na dłoni republikę kolesiowią  – awanse panów ziobrystów - a każdy z nich dostał stołki dzięki Ziobrze - przyczyną ich konsolidacji.
W dodatku to wyjątkowo komiczne, gdy zestawi się Nawackiego kameralnie i intymnie na WhatsAppie z Nawackim publicznie udzielającym sędziom dobrych rad: „nie wchodźmy w politykę, bo to jest koniec niezależności”  (wywiad w tygodniku „Sieci”, nr 8/2020).
Boki zrywać.

Nawacki bardzo gwałtownie zaprzecza (np. na Twitterze) znajomości z Emilią. Cóż. Tak całkiem nieznajoma to mu nie była. DRĘczyciel sędziego Juszczyszyna w pewnym momencie informuje: „Brawo Emi cytowana przez TVP info”, a dopytującemu o szczegóły Iwańcowi odpowiada: „Przed chwilą leciało”.


Mogłoby się wydawać, że to nic takiego, nawet jeżeli rozmowy elegancją nie grzeszą. Panowie prywatnie mogą pozwolić sobie na odrobinę luzu. Są między swemi, stąd brak skrępowania.
Niestety to nie tak. Z tych zapisów wynika, że doskonale wiedzieli o Emilii i jej roli. Gdy Wytrykowski wyskoczył ze swoim pomysłem żaden nie oponował, wręcz przeciwnie. Z ochotą i radością przyklaskiwali.

Proszę pamiętać, że to nie są pierwsze lepsze osoby z ulicy, tylko ludzie, którzy dostali decyzją Ziobry władzę. Władzę w procesach dyscyplinarnych sędziów. Władzę, jako prezesi sądów, którzy mogą umilić życie niepokornym. Tak, jak na przykład w przypadku prezesa Nawackiego uprzykrzającego życie sędziemu Juszczyszynowi.

Ci ludzie zachowują się i knują, jak zwykła szajka…
Nie tylko na WhatsAppie.


Rozmowy Cichockiego z Emilią, do których dotarły media, odsłoniły pewną bardzo niepokojącą historię. Opisał ją w Gazecie Wyborczej Łukasz Woźnicki („Czekam na ruch ZZ”. Jak Zbigniew Ziobro pomścił Łukasza Piebiaka”).
Sprawa dotyczy sędziego Wojciecha Hajduka z Sądu Okręgowego w Gliwicach i byłego przewodniczącego XII Wydziału Cywilnego w tym sądzie. Tego samego, który kiedyś podał rękę młodemu studentowi Cichockiemu. Jak ten ostatni mu odpłacił widać, jak na dłoni. 

Hajduk naraził się przed laty Piebiakowi odwołując go z delegacji w ministerstwie sprawiedliwości. Oddam głos sędziemu Cichockiemu (fragment korespondencji do Emilii):
„Czekam na ruch ZZ. Mam w sądzie byłego wiceministra, który kiedyś zrobił wiele świństw Łukaszowi. Likwidacja wydziału pozwoli odsunąć go od władzy”.
Tak się stało jeszcze w tym samym dniu, z którego pochodzi korespondencja. Ziobro zlikwidował ten wydział decyzją z 29 czerwca 2018 roku. Wykasowuje się cały wydział sądu, bo Piebiak dyszał zemstą...

W podobny sposób pozbyto się sędziego Bilińskiego, który uniewinniał obywateli szykanowanych przez władzę za protesty przeciwko niej. Zlikwidowano wydział karny w warszawskim sądzie, a sędziego karnistę miano dzięki temu przenieść do wydziału rodzinnego. Notabene. Tak, jak przy sprawie Hajduka prezesem SO w Gliwicach był wtedy Cichocki, tak w przypadku Bilińskiego jego prezesem był wyżej wzmiankowany Maciej Mitera.

Sędziowie z szajki Piebiaka knujący na WhatsAppie, w życiu realnym decydują (Nawacki i Dudzicz) o awansach dla swoich. W ten sposób powołali do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego ludzi Ziobry, w tym Wytrykowskiego. Inni z nich, czyli Lasota i Radzik ścigają pod różnymi, czasami absurdalnymi pretekstami tych sędziów, którzy Ziobrze się nie kłaniają tylko przeciwstawiają się zapędom pana Zbyszka do autokratyzmu na miarę wschodniego satrapy, a nie ministra demokratycznego państwa europejskiego.

Sędziowie umoczeni w aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości biegają po mediach i krzyczą, że zostali pomówieni, a materiały na bazie których powstał szereg publikacji na ich temat są sfałszowane albo zmanipulowane.
Zaprzeczanie to podstawowa i powszechna metoda obrony. Nie powinny zatem ich działania dziwić nikogo.

Pisałam wcześniej, że kogoś, kto opracowałby te teksty należałoby podziwiać za doskonałą znajomość ludzkich osobowości i stworzenie tekstów, w których postacie odpowiadają doskonale pod względem charakterologicznym żywym pierwowzorom. No, prawdziwa Olga Tokarczuk.

Inną sprawą jest obszerność tych tekstów. To są setki stron rozmów. Samo screenowanie zajmuje od groma czasu, a co dopiero stworzenie takich materiałów od zera.

Kolejny aspekt. W przypadku przytoczonej wyżej sprawy Hajduka, ale nie tylko, zachodzi zbyt mocna korelacja między zawartością tych tekstów, a wydarzeniami, które miały miejsce, by przejść nad tym obojętnie i stwierdzić, że to tylko produkt mistyfikacji.
Proszę też nie zapomnieć o przypadku sędziego Mitery, który nie zakwestionował prawdziwości materiału.

Wreszcie bardzo słuszne spostrzeżenie samej Emilii (oświadczenie z 18 września 2019). Fundamentalne spostrzeżenie:

„”Kasta” wraz ze swoimi pełnomocnikami w swoich medialnych wypowiedziach i na zwoływanych konferencjach prasowych – pomija fundamentalny i bezsporny fakt, z którego ponad wszelką wątpliwość wynika, że dysponowałam dokumentami pochodzącymi z MS, KRS i z postępowań dyscyplinarnych, w których posiadanie nie miałam prawa i nie mogłabym wejść, gdybym ich od nich nie dostała.”

W końcu.
Tu też oddam głos Emilii z tego oświadczenia:

„Informuję, że materiały elektroniczne zostały otwarte w warszawskiej Kancelarii Notarialnej, został sporządzony w obecności informatyka protokół ich otwarcia, wydruki zostały notarialnie uwierzytelnione, informatyk dokonał także transferu plików z meta danymi i sumami kontrolnymi, w sposób pozwalający biegłym sądowym na stwierdzenie ich autentyczności, dane elektroniczne zostały zabezpieczone w warszawskiej Kancelarii Adwokackiej, zaś liczącym kilkaset stron protokołem notarialnym dysponują prawnicy.”


Chłopcy Piebiaka i sam herszt Piebiak walczą, by z siebie zrobić ofiary, a z ofiar rzekomych prześladowców. 


Złośliwie nadmienię, że sytuację mają po wyborach wyjątkowo sprzyjającą. Tak jak mają niespotykanie korzystne warunki w organach:
- neoKRS - sami swoi
- główni rzecznicy dyscyplinarni – sami swoi.

A nad wszystkim unosi się Oberszef Herszta Piebiaka – cały w bieli Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny, czyli dwa w jednym.


I kto ma ukarać trolli Piebiaka?
O tym i o kontrataku ministerialnych trolli oraz o niebagatelnej roli dyscyplinatora sędziów, Piotra Schaba, już wkrótce w kolejnej odsłonie 
„Emigate 2.0 – Imperium kontratakuje”
Rozdział II – Sędziowie Ziobry. 
Część II:  
"Państwo w państwie”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozsądku pamięci żałosny rapsod - Centralny Przewał Komunikacyjny

  (Część przydatnych linków nie jest wstawiona w fabułę tekstu, ale można je odnaleźć na końcu publikacji) Tekst ten jest poświęcony odmitologizowaniu propagandy, jaka zalewa Polaków ze strony nachalnych lobbystów na rzecz budowy CPK. Jednym z wiodących propagatorów stał się niejaki Maciej Wilk, do kwietnia 2023 w zarządzie ds. operacyjnych PLL LOT, obecnie pracuje dla taniego kanadyjskiego przewoźnika Flair Airlines, który boryka się z wielkimi problemami. Wilka wpisy na Twitterze mają potężne zasięgi, ów człowiek biega po mediach, które ochoczo dają mu czas antenowy i łamy, by rozprzestrzeniał swoją wizję. Traktowany jest przez wielu jako niepodważalny ekspert od CPK, choć sam w wywiadzie dla Onetu (02.05.2024)*1 przyznał: „Nie jestem specjalistą od zarządzania lotniskami. Nigdy nie pracowałem w żadnym porcie lotniczym i szczerze mówiąc, w ogóle mnie to nie interesuje.” Mimo to dla rzesz stał się wybitnością od CPK, czyli jak najbardziej portu lotniczego, alfą i omegą, którego słowa

POLSKA ZJEDNOCZONA PARTIA ROZBÓJNICZA – PŁATNI ZDRAJCY, PACHOŁKI ROSJI.

  POLSKA   ZJEDNOCZONA   PARTIA   ROZBÓJNICZA – PŁATNI ZDRAJCY, PACHOŁKI ROSJI.   Kończąc drugą część tryptyku nie śledziłam na bieżąco występów medialnych Kowalskiego. Niniejszym nadrabiam, albowiem to, co ów człowiek wydobywa z siebie jest niebezpieczne i stoi w rażącej sprzeczności z polską racją stanu. W niedzielę 30 kwietnia 2023 roku na antenie TVP Janusz Kowalski zakwestionował bytność Polski w NATO i nie ma znaczenia, że zrobił to w pokrętny, niebezpośredni sposób. Gdy poseł Nowej Lewicy, Marek Dyduch, zauważył, że „Polska sama jest za słaba, aby obronić się przed Rosją” i że „naszą siłą powinna być obecność w NATO i odpowiednie tego wykorzystanie” , Janusz Kowalski odpyskował: „Nigdy więcej waszego postkomunistycznego myślenia, że Polska nie jest w stanie się obronić. Potrafimy. Polski żołnierz wierzący w Pana Boga obroni nas, tylko nie przeszkadzajcie”.   Pomijam infantylne myślenie Kowalskiego, któremu kruchta i wiara w cuda myli się z dobrem Polski i interesem pa

ŁASKA PAŃSKA NA PSTRYM KONIU JEŹDZI

  ŁASKA PAŃSKA NA PSTRYM KONIU JEŹDZI. Pan Jabłoński wezwał mnie do wskazania mu, w którym miejscu obecnie obowiązującej Konstytucji RP znajdują się przepisy, które wyłączają indywidualny akt abolicji, czyli mówiąc po ludzku, nie pozwalają Prezydentom RP na stosowanie aktu łaski wobec osób nieskazanych PRAWOMOCNYM wyrokiem sądu. Tekst ten będzie odpowiedzią na to wezwanie, które dla dużej grupy zwykłych Polaków, nawet nie prawników, nie jest już niczym nieznanym, albo niewiadomym. Na początku jednak prześledzimy wspólne całość wydarzenia z udziałem pana Jabłońskiego, gdyż jest to fenomenalny przykład, w jaki sposób zainteresowani urabianiem opinii publicznej i robieniem ludziom wody z mózgu w kontekście walki o partyjnych kolegów, przestępców Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, manipulują niezbyt rozgarniętymi odbiorcami. Pan Jabłoński znalazł na Twitterze wpis pisarza/dziennikarza (tak się ów człowiek opisuje) i zapłonął entuzjazmem niezwykłym. O ile ów pisarz może ni